wtorek, 20 października 2015

Szampon

     Byłam tak rozkojarzona, że umyłam włosy żelem pod prysznic. A zdałam sobie z tego sprawę dopiero, gdy zobaczyłam szampon i zrozumiałam, że butelki tego kształtu nie miałam do tej pory w dłoni. Skup się - bierzesz prysznic. Włosy. Pachy. Tam. Tam też. To gdzie ten szampon?
     Moje relacje ze światem zewnętrznym zaczęły ograniczać się do wyjścia do pracy. I wyjść po pracy do sklepu. O uchodźcach wiem tylko i wyłącznie tyle, że są z Syrii. I to chyba tylko dzięki Fejstubie. Już nawet nie wchodzę na Pudla. Nie wiem kto i który raz w butach (tych samych - rzecz jasna - nie, że w butach w ogóle). Nie wiem, kto komu rodzi dzieci. Nie wiem, kto się rozwodzi. Nic nie wiem. I nic z tym nie robię. Wciskam „o”, podbijają mi ostatnie oferty pracy, a nie Onet, jak kiedyś. Wciskam „p”, wyskakuje poczta. A nie strony z porn-przedrostkiem. Zamawiam meble pod kolor pokoju. Nawet pranie zaczęłam robić wcześniej, niż o drugiej w nocy... W moje życie wkroczyła rutyna. Przeplatana dziwną niepewnością. Przez niektórych nazywana normalnością.
Ale nie wszystko się zmienia. Kochany, ale nic w przyrodzie nie ginie. Jasiu, podkreśl wężykiem, że to jest dowcip. Tylko zostaw takie niedomówienie. Będzie bardziej inteligentnie. I wężykiem. Wężykiem. A jak!
     To nie wina niewłaściwego pokolenia. Czy złej epoki, do której trafiłam. Bo gdzie trafić niby miałam? Do grupy kalifornijskich ćpunów w japonkach? Bostońskich hipisów. W towarzystwo Osieckiej i jej kolejnych mężczyzn? Czy z Czubaszek przesiadywać w SPATiFie przy śledziu. Choć wciąż bardziej Niedźwiecki, niż Żulczyk. I bardziej niezrozumiała, niż dobrze ubrana. Wciąż działam pochopnie. Kiedyś też chciałam być cichym i spokojnym, schowanym w studio radiotą. Jak Lem w Wysokim Zamku - czytać książki, przegryzając paluszki. Przewracać kolejne strony, tłustymi paluchami. Kiedyś chciałam chodzić w szerokich spodniach. Innym kiedyś chciałam być Bonnie. Twoją Bonnie, Clyde. Teraz wymagają od Bonnie większych ust. I mniejszych ambicji. Od Clyde'a tymczasem szerszych ramion. Nie horyzontów.
     Umyłam już wszystko? Jak długo lała się woda? Kto znowu będzie miał pretensje o rachunki? Macham na to ręką. Włosy owijam w ręcznik. Sprawdzę, gdzie szukają kogoś do pracy. I znowu nie wyśle nigdzie maila. Bo zapomnę. Bo nie będzie mi się chciało. Co było w końcu z tym szamponem?