Jak dziecko pytające jak to? po
co? muszę zapytać: jak to? właśnie. A dokładniej: jak
to jest? Jak to jest, do cholery, że osoba na ogół towarzyska,
w miejscu, w którym nie zna nikogo, zachowuje się, jak pizda.
Czytaj – najchętniej by z niego uciekła. Czy zapadła pod ziemię.
Się. Toteż ucieka. Bo zapaść się jeszcze nie potrafi. Ucieka. Bo
głowa ją boli. Ręka. Noga. Dupa.
Poczucie bezpieczeństwa. Ktoś musiał mi tam zaburzyć to poczucie. A przecież już nawet Maslow o nim wspominał. Nie. Nie o tym, kto mi zaburzał. Ale o samym bezpieczeństwie. Wracając. Maslow miałby dzisiaj jakieś sto siedem lat. Więc chłopu ufam. Co prawda na czubku swojej piramidy umieścił samorealizację, nie nowy ranked w Lidze Legend, przez co ten podział wydawać może się trochę anachroniczny. Interpretować radzę zatem metaforycznie. Jak Biblię. Więc najlepiej – w ogóle.
Idąc od dołu. Do góry. Pierwsze. Potrzeby fizjologiczne:
W tę kategorię wliczamy kolejno – sen. Długi. A najlepiej najdłuższy, jaki może tylko być tego dnia. I tak każdego następnego. Dalej - wodę. I tlen. Dosyć banalne. To tak, jakby napisać, że potrzebujemy mitochondrium. Choć do niedawna jeszcze mitochondrium zdawało mi się funkcjonować tylko w organizmach roślinnych. I dalej nie jestem przekonana, czy tak właśnie nie jest. Wracając. Następne – jedzenie. Na mieście. I na dowóz. Przede wszystkim po godzinie dwudziestej drugiej. Na koniec - potrzeby seksualne. Wiadomo.
Potrzeby bezpieczeństwa:
Od których to wyszliśmy. Bo na początku mowa była przecież o poczuciach. Alianz. Axa ergo Hestia. Choć bardziej święty spokój. I kanapa. Łóżko. A na nim podwójny materac sprężynowy. Termofor. Zimą. Na brzuchu. Sportowe buty. Na stopach. Każdą porą. Czytaj – wygoda.
Potrzeba miłości:
I przynależności. Tak bardzo podobają mi się te wszystkie określniki prawne: przynależnościami są rzeczy ruchome. A że ruch i sport to dla mnie jedno wielkie nieporozumienie. Bo w moim przypadku na pewno nie zdrowie. To rzeczą ruchomą wyraźnie być nie mogę. Ponadto: przynależność nie traci tego charakteru przez przemijające pozbawienie jej faktycznego związku z rzeczą główną. A jak powszechnie wiadomo przynależności pozbawiają zwłaszcza rzeczy głównej. Pozbawiają uczuć. Emocji. A nade wszystko – honoru.
Zostaje potrzeba uznania. I potrzeba samorealizacji. Na samej górze tabeli. Czy tam piramidy. A mnie tymczasem wzywa inna. Potrzeba oglądania. Kolejnych odcinków. Serialu od USA Network. I serialu od Netflixa. Ale nie o tym. Nie o tym przecież. Bo o serialach. O filmach. O nagrodach. O tym, dlaczego Leonardo DiCaprio po raz kolejny nie dostanie Oscara - w następnym Ogórku.
Poczucie bezpieczeństwa. Ktoś musiał mi tam zaburzyć to poczucie. A przecież już nawet Maslow o nim wspominał. Nie. Nie o tym, kto mi zaburzał. Ale o samym bezpieczeństwie. Wracając. Maslow miałby dzisiaj jakieś sto siedem lat. Więc chłopu ufam. Co prawda na czubku swojej piramidy umieścił samorealizację, nie nowy ranked w Lidze Legend, przez co ten podział wydawać może się trochę anachroniczny. Interpretować radzę zatem metaforycznie. Jak Biblię. Więc najlepiej – w ogóle.
Idąc od dołu. Do góry. Pierwsze. Potrzeby fizjologiczne:
W tę kategorię wliczamy kolejno – sen. Długi. A najlepiej najdłuższy, jaki może tylko być tego dnia. I tak każdego następnego. Dalej - wodę. I tlen. Dosyć banalne. To tak, jakby napisać, że potrzebujemy mitochondrium. Choć do niedawna jeszcze mitochondrium zdawało mi się funkcjonować tylko w organizmach roślinnych. I dalej nie jestem przekonana, czy tak właśnie nie jest. Wracając. Następne – jedzenie. Na mieście. I na dowóz. Przede wszystkim po godzinie dwudziestej drugiej. Na koniec - potrzeby seksualne. Wiadomo.
Potrzeby bezpieczeństwa:
Od których to wyszliśmy. Bo na początku mowa była przecież o poczuciach. Alianz. Axa ergo Hestia. Choć bardziej święty spokój. I kanapa. Łóżko. A na nim podwójny materac sprężynowy. Termofor. Zimą. Na brzuchu. Sportowe buty. Na stopach. Każdą porą. Czytaj – wygoda.
Potrzeba miłości:
I przynależności. Tak bardzo podobają mi się te wszystkie określniki prawne: przynależnościami są rzeczy ruchome. A że ruch i sport to dla mnie jedno wielkie nieporozumienie. Bo w moim przypadku na pewno nie zdrowie. To rzeczą ruchomą wyraźnie być nie mogę. Ponadto: przynależność nie traci tego charakteru przez przemijające pozbawienie jej faktycznego związku z rzeczą główną. A jak powszechnie wiadomo przynależności pozbawiają zwłaszcza rzeczy głównej. Pozbawiają uczuć. Emocji. A nade wszystko – honoru.
Zostaje potrzeba uznania. I potrzeba samorealizacji. Na samej górze tabeli. Czy tam piramidy. A mnie tymczasem wzywa inna. Potrzeba oglądania. Kolejnych odcinków. Serialu od USA Network. I serialu od Netflixa. Ale nie o tym. Nie o tym przecież. Bo o serialach. O filmach. O nagrodach. O tym, dlaczego Leonardo DiCaprio po raz kolejny nie dostanie Oscara - w następnym Ogórku.